Fast fashion, w Polsce nazywana szybką modą, powstała kilkanaście lat temu, głównie na potrzeby nastolatek i nastolatków z całego świata. Dzięki niej co sezon można kupić nowe, tanie ubrania, które będą modne i nawet nie najgorszej jakości. Nie muszą przeżyć dłużej niż kilka miesięcy, bo i tak w przyszłym roku każdy zaopatrzy się w coś nowego. Takie podejście jest nie tylko niepraktyczne, ale może też szkodzić planecie.
Fast fashion to termin opisujący dość stare, ale wciąż fascynujące zjawisko. Korzysta z niej spora ilość młodych osób, a mistrzem w jej tworzeniu jest Zara. Twórcy projektują tanie i średniej jakości ubrania inspirowane tymi z wybiegów najsłynniejszych projektantów, a następnie produkują je w krajach, gdzie mogą znaleźć najtańszą siłę roboczą na świcie. Następnie rozsyłają to do swoich sklepów na całym świecie i sprzedają je za niewielka pieniądze na fali obecnie panującej mody.
Takie ubrania nie są trwałe, potrafią rozpaść się już po miesiącu noszenia, ale nie ma sensu po nich płakać, skoro za bezcen można kupić coś nowego. W Polsce taki trend króluje dopiero od kilku sezonów, ale na zachodzie jest powszechny i akceptowany, mimo że powoli się już do niego odchodzi. Taka produkcja nie tylko przyczynia się w ogromnym stopniu do emisji gazów cieplarnianych, ale także do zaśmiecania środowiska za pomocą tych ubrań, które trzeba wyrzucić, żeby w szafie znalazło się miejsce na nowe i modniejsze sztuki.